Strony

sobota, 16 marca 2013

Chapter thirty



- Prawdopodobnie Elisabeth cierpi na cukrzycę – powiedziała wreszcie doktor Higgins. Cukrzyca… Taaak, coś tam słyszałam, ale o co w ogóle chodzi? Lekarka chyba zauważyła moją zdezorientowaną minę, więc od razu dodała:
- Zaburzone jest u ciebie działanie i wydzielanie insuliny. To cukrzyca typu 1 – ona mówiła i mówiła, a ja i tak rozumiałam tylko bla bla bla. W końcu zwróciła się do mojej mamy, która chyba była wstrząśnięta, sądząc po jej szeroko otwartych ustach. - Lizzie będzie musiała nosić strzykawkę zawsze przy sobie. Ewentualnie, co według mnie jest najlepszym wyjściem, ale też droższym – zakup pompy insulinowej.
Leslie już się otrząsnęła i pokiwała głową na znak, że rozumie. Dziwne, bo ja nie. One jeszcze rozmawiały, ale ja przeprosiłam grzecznie i wyszłam na korytarz. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, na którym ujrzałam:
- 21 nieodebranych połączeń od Harry’ego;
- 5 od Zayn’a
- 2 od Niall’a i po jednym od Liam’a i Lou.
Martwili się o mnie… Postanowiłam szybko zadzwonić do mojego chłopaka, ale jak na złość cyfry na ekranie rozmazywały mi się przed oczami,  jakbym była po całonocnej imprezie. Gdy wreszcie udało mi się wybrać numer, nie musiałam czekać więcej niż dwóch sygnałów. Po chwili usłyszałam zatroskany głos Harry’ego.
- Cześć, kochanie! Tak się za tobą stęskniłem! Czemu nie odbierałaś? Jak minęła podróż? Co u ciebie? Mam nadzieję, że brakuje ci mnie chociaż trochę? - zasypał mnie gradem pytań. Cicho się zaśmiałam. – Za dużo naraz, nie? – nawet teraz czułam, że się uśmiecha. Ten to dopiero potrafi poprawić humor…
- No… Wszystko w porządku… Brakuje mi cię nawet bardziej niż myślisz, ale na razie to tajemnica, więc nikomu nie mów, okej? – ciche mruknięcie z drugiej strony aparatu. – Jestem u lekarza… - zanim zdążyłam dopowiedzieć cokolwiek, Harry wpadł mi w słowo niemal krzycząc:
- Co ci się stało!? Wiedziałem, że nie powinienem cię zostawiać… - w tle usłyszałam jakieś „Kto to!? Liz!? Oddaj mi telefon! Muszę z nią pogadać!”. Zapewne Zayn. Potem słowo, którego nie powinnam przytaczać z ust Styles’a i jego „Spadaj debilu, bo powiem Niall’owi!” Tak, to na pewno był Malik.
- Ekhm… - odchrząknęłam, chcąc przywrócić mojego chłopaka znów do rozmowy.
- Liz! Mów, co się stało!? – Harry znów wykrzyknął, aż musiałam odsunąć słuchawkę od ucha.
- Opowiem wam, jak się zdzwonimy na Skype. Żadnego ”ale”! – uprzedziłam jego próby zaprzeczenia. – Bardzo cię kocham i nienawidzę nie móc cię widzieć – z każdym kolejnym słowem mój głos załamywał się co raz bardziej.
- Też cię kocham… - odparł Harry z rezygnacją. – Zadzwoń, jak tylko będziesz w domu. Tęsknię… - nie dałam mu dokończyć i rozłączyłam połączenie. Po prostu bałam się, że jeszcze sekunda i rozpłaczę się jak dziecko. A muszę być silna, prawda?
Przez jakieś piętnaście minut chodziłam w tę i we w tę po korytarzu, nie mogąc się doczekać wyjścia z tego miejsca. Napawało mnie czymś takim… Smutkiem? Przerażeniem? Sama nie wiem… Wiem tylko, że muszę się stąd wydostać.
- Liz – na głos mamy prawie podskoczyłam z radości.
- Jedziemy już?
- Tak… Wiesz, że to będzie wymagało diety i…
- I teraz musisz mnie zawieźć do domu. Harry na mnie czeka, mamo! – poganiałam ją, a jej wraz twarzy ze zmęczonego przerodził się w zaskoczony.
- Jak to!? Harry przyjechał do Anglii!?
- Nie! Chociaż chciałabym… - rozmarzyłam się i Leslie znów przywróciła mnie na ziemię:
- Lizzie, mów o co chodzi? – gdy jej wszystko wytłumaczyłam, ta tylko się uśmiechnęła, pokiwała głową i skierowała się do samochodu. Przez cały czas jazdy skutecznie omijałam temat choroby. To by tylko pogorszyło mój nastrój. Prawdę mówiąc i tak miałam ochotę wleźć pod kołdrę w ciepłym łóżku z kakao na półce, jak wtedy, gdy po raz pierwszy zostawił mnie chłopak. A tak w ogóle, to co to do cholery ma być? Przecież dziś nie ma piątka trzynastego, tak? Czy ja zabłądziłam w czasie?  Po prostu cudownie…
Gdy zajechałyśmy pod dom, szybko wyszłam z auta i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Włączyłam komputer, a jego ładowanie doprowadzało mnie do szału. Właśnie w tym momencie postanowiłam, że muszę sobie kupić jakiś szybszy sprzęt. Kiedy już ten grat (okej, przesadzam, kupiłam go rok temu) się do końca uruchomił od razu kliknęłam ikonę Skype i co widzę? Curly199412  jest offline… Zabiję go. Ja tu pędzę na złamanie karku, a on tak sobie jest offline, rozumiecie to!?
W momencie, gdy rozważałam, jaka broń była lepsza, uwierzcie wybór był trudny, bo wahałam się między czymś w rodzaju sztyletu, a jakąś trucizną, mama zawołała mnie na dół. Niechętnie podniosłam tyłek z fotela i zeszłam po drewnianych schodach.
- Zabiję go, mamo. Po prostu zabiję idiotę. Najpierw mi każe dzwonić od razu, jak… - urwałam w połowie zdania, kiedy zobaczyłam w drzwiach sylwetkę mojego chłopaka i jego rozbawioną minę. Rzuciłam się w jego ramiona szybciej niż zdołalibyście wymówić słowo „bielizna”. Stop. Dlaczego akurat to mi przyszło do głowy?
- Jak dobrze cię znów widzieć… - mruczał Harry wprost do mojego ucha. Dopiero po chwili się opamiętałam…
- Jesteś tak głupi, że aż brak mi słów – walnęłam go kilka razy w klatkę piersiową, ale on szybko złapał mnie za nadgarstki i zaśmiał się mówiąc coś w stylu „zaczyna się”.
- Skarbie, wyżyjesz się wieczorem – wyszeptał, sprawiając, że na moich policzkach pojawił się płonący rumieniec. Szybko odwróciłam się do mamy i powtórzyłam:
- Mówiłam, że jest głupi… Yhm… Leslie, to Harry, Harry to moja mama. – Zanim zdążyli jeszcze cokolwiek innego sobie powiedzieć, oprócz standardowego “miło mi bla bla” pociągnęłam chłopaka na górę. I był to bardzo duży błąd. Bardzo. Bo nim się spostrzegłam, przed oczami zrobiło mi się kolorowo, a potem zapanowała ciemność. Uprzedził ją niestety głośny huk, jakiegoś ciała uderzającego o drewno. A może to moje ciało?
*      *      *
- Lizzie… - obudził mnie cichy męski głos. Otworzyłam lekko oczy, ale obraz był rozmazany, dopiero po chwili odzyskał jako taką ostrość. Leżałam na łóżku w swoim pokoju. Ale Harry!? Co on tu robi!? Ach… przypomniałam sobie wszystko…
- Dobrze, że jesteś – powiedziałam i położyłam sobie jego dłoń na policzku. Była przyjemnie szorstka.
- Słońce, już wszystko w porządku, twoja mama mi wszystko opowiedziała.
Och, to dobrze. To dobrze, że wyjaśniła, bo chyba nie miałabym na to siły. Dotknęłam palcami czoła i natknęłam się na opatrunek.
- Wywróciłaś się. Tak powstała ta rana, sieroto – zaśmiał się Harry.
- No pięknie, człowiek tylko się obudzi z poważnej śpiączki, a już go obrażają!
- Nie przeżywaj – uśmiechnął się ukazując piękne dołeczki w policzkach. Skoro już jesteśmy na łóżku…
- Witamy panią! Jak się czujesz? – do pokoju nagle wpadł nie kto inny, jak Zayn Malik i Niall Horan.
- Cześć chłopaki! – prawie krzyknęłam w euforii. Czuję, jakby minęły lata świetlne od mojego wyjazdu. – Hej, w ogóle, czemu jesteście w Anglii? – zapytałam ni stąd ni zowąd.
- Mówiłem, że będziemy przyjeżdżać, jak często się da – uśmiechy całej trójki i jestem w niebie. Brakuje tylko pana MarchewkiToMojeŻycie i Liam’a…
- Harry pójdziesz na dół po wodę? – zapytałam Styles’a w nadziei, że uda mi się porozmawiać chwilę z gołąbkami, niestety mój chłopak nie jest tak domyślny.
- Stoi na szafce obok ciebie, skarbie.
- Więc pójdź i sprawdź, czy nie ma cię w kuchni, okej? – odparłam. Chyba dobitniej się nie dało.
- Tylko mi jej nie skrzywdzić, barany – ostrzegł chłopaków Hazza i powoli wyszedł z pokoju. Nareszcie! Nie zrozumcie mnie źle, ja bardzo się za nim stęskniłam, ale no… ONI!
- Gadać mi zaraz, co tam u was? – usiadłam na łóżku, ale zanim doczekałam się odpowiedzi, wpierw dostałam upomnienie, że mam teraz się położyć i odpoczywać, bo cośtamcośtam.
- Dobra, jak z Perrie? Zayn? – zapytałam, a ten zwiesił głowę. Oj, niedobrze.
- Hmm… Prawdopodobnie będę wujkiem – oznajmił Niall, a ja myślałam, że znów zasłabnę. Że co, do cholery!?
- Wait, what? Zay, czekam? – rzuciłam co raz bardziej zirytowana, że nie chce mi powiedzieć o co chodzi.
- Kiedy dziecko się urodzi, zrobimy testy na ojcostwo. Jest prawie pewne, że to… no wiesz… ja… I rozmawiałem z Jade, a ona zawsze jest ze mną szczera. Ona mówi, że Perrie była tylko ze mną w tym czasie… - Okej, teraz to już nie wiem, co o tym myśleć…
- A ty Niall? Co ty na to? – zapytałam. Tak wiem, to było bardzo inteligentne. Dziękuję za brawa.
- Ja… - chłopak zawiesił głos i spojrzał z czułością na Malika. – No cóż… Będę z tobą bez względu na wszystko. Co mogę poradzić? Zawróciłeś mi w głowie – zaśmiał się cicho. – A co do tego incydentu… Nie byłeś wtedy ze mną… - na koniec dodał jeszcze zdanie, które znienawidziłam przez moją byłą nauczycielkę od historii, ale wypowiedziane w takiej chwili brzmiało niesamowicie. – Prawo nie działa wstecz, co nie? – Zayn musnął delikatnie ustami jego policzek. W tym samym momencie Harry wrócił do pokoju i uśmiechnął się. Podszedł do mnie i również mnie pocałował.
Rodzinka nie do końca w komplecie, ale jest. Jest cudownie…
_______________________________________________________________________________
Jest! ;)
Wiem, że za dużo dialogów i ogólnie jest do bani, ale miałam ogromne wyrzuty sumienia, że nic nie było tak długo... A poza tym jest dziesięć po drugiej w nocy, a jutro śpiewam na koncercie... Mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba ;)
Wróciły nasze gołąbki, wierzę, że Wam to pasuje (Kate ;))
Pozdrawiam, misie :*